Potop wózkowy, czyli rodzinny wyjazd do Karlskrony

Jeżeli  pragniecie przeżyć ze swoimi  pociechami morską przygodę, nic łatwiejszego. Zabierzcie je promem do Szwecji. Obiecuje, że już samo wejście na statek będzie dla nich wielkim przeżyciem. Potrzebny jest wolny weekend i dobrze spakowany plecak.



Podróże rowerem stają się coraz bardziej popularne. Dlatego tez istnieje coraz więcej dogodności dla poruszających się na dwóch kółkach. Również StenaLine proponuje kilka razy w roku możliwość „Potopu rowerowego”. My tym razem, ze względu na wiek Zośki (4 miesiące)oraz dość spontaniczną decyzję o wyjeździe wybraliśmy wózki.

Wchodząc na prom jest ciemno, więc oddalając się od portu można podziwiać Gdynię nocą. Do celu dopływamy o 8 rano. Wita nas dość chłodny poranek, ale zapowiada się słoneczny dzień. Do centrum Karlskrony, położonego na wyspie Trosso, dojeżdżamy z terminalu promowego autobusem numer 6. Wysiadamy na przystanku przy Hoglands park. Jest jeszcze dość wcześnie, więc życie miasteczka jest jeszcze ospałe.Jak już napisałam wcześniej nasz wyjazd do Karlskrony nie był zbyt długo planowany. To też decyzje: co zobaczymy, gdzie pójdziemy były podejmowane na bieżąco.

A więc co warto zobaczyć? Kiedyś baza szwedzkiej floty wojennej, dziś oferuje wiele dla turystów przybywających tutaj codziennie. Gdzie by się nie ruszyć jest co oglądać i bez problemu można zagospodarować sobie cały dzień. Dziewczyny zasnęły już na początku naszej podróży po mieście położonym  na 33 wyspach. Korzystając z okazji planujemy.



Po drzemce naszych pociech jesteśmy już niedaleko Muzeum Morskiego na wyspie Stumholmen. Jak się okazuje jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc przez turystów. Nie przez przypadek.
Wejście do muzeum dla osoby dorosłej jest płatne 130 SEK, poniżej 18 roku życia wchodzi się za darmo. W środku znajdziemy kolekcję XVIII-wiecznych modeli okrętów czy broni palnej. Możemy również zobaczyć, jak kiedyś wyglądało życie na okręcie. Podczas zwiedzania możemy wejść do tunelu podwodnego i przejść się wśród szczątków okrętu z XVIII wieku. Nową atrakcją jest wejście do łodzi podwodnej HMS Neptun, która budzi respekt.




Na mnie największe wrażenie w muzeum zrobiła kolekcja galionów, które umieszczane były na dziobach okrętów. Zapewniały one statkom odpowiedni balans, ale także pełniły funkcje dekoracyjne i prestiżowe.



Jeżeli ktoś lubi poznawać lokalne kuchnie, to nie lada atrakcją jest restauracja w muzeum. Bufet szwedzki w cenie 110 SEK w niedzielę, w inne dni 90 SEK. Serwowane są tu dania typowo szwedzkie, podpisane także po polsku, no i oczywiście słynne śledzie w wielu odsłonach. A na deser równie słynne lody i kawa. Wszystko w cenie.


Po zwiedzeniu i najedzeniu się dalej w drogę. Nie zachodząc daleko rozkoszujemy się pięknymi widokami, Lena karmi wróbelki i znajduje zjeżdżalnie w kształcie głowy ludzkiej.





Powoli wracając dowiadujemy się o bezpłatnych promach na wyspę Aspö. Rejs trwa około 25 minut, nam niestety zostało zbyt mało czasu na tą atrakcję, ale przynajmniej wiemy, że musimy jeszcze tu wrócić.

O godzinie 19 odpływamy z tego urokliwego miejsca w pełni usatysfakcjonowani całodniowym spacerowaniem po malowniczym miasteczku.



Wskazówki:
Na pewno nie bierzcie ze sobą zbyt wiele rzeczy. Jest tu zbyt wiele miejsc do zobaczenia, by ciężki pakunek zniechęcał nas do chodzenia. Można wziąć ze sobą korony szwedzkie, ale generalnie nie wszędzie można zapłacić gotówką, więc weźcie karty płatnicze.

Komentarze